poniedziałek, 21 marca 2016

Dubaj - perła pustyni (część 1)

Zjednoczone Emiraty Arabskie - Dubaj, Abu Dhabi, Sharjah




Dlaczego Emiraty?

Ten kierunek wpadł nam w oko z trzech śmiesznych powodów:
  1. Ostatnio lecieliśmy w lewo (czyt. na zachód), więc teraz polećmy w prawo!
  2. Bilety do Dubaju są stosunkowo niedrogie (ok. 500 - 600 zł w jedną stronę/os.)
  3. Oglądnęliśmy film dokumentalny o niezwykłej inżynierii i budownictwie Dubaju - miasta postawionego na piasku. Był tak niesamowity, że chcieliśmy zobaczyć to wszystko na własne oczy.
Jak się tam dostać?

Do Dubaju lata wiele linii. Najbardziej popularne do oczywiście Emirates Airlines. Lot bezpośredni jest trochę droższy. Taniej można lecieć z przesiadką. Wybraliśmy opcję z przesiadką w Kolonii (Niemcy), ale nie jestem przekonana czy warto. Różnica w cenie nie jest aż tak znacząca, a loty przesiadkowe zawsze przyprawiają o ból głowy pytaniami 'czy nie będzie opóźnień', 'czy odnajdziemy się na lotnisku na czas' itd... Na szczęście strefa tranzytowa w Niemczech była niewielka i raczej dobrze zorganizowana. Nie zmienia to jednak faktu, że nasz pierwszy samolot był opóźniony prawie godzinę, gdyż okazało się, że wcześniej miał międzylądowanie ze względu na problemy ze skrzydłem. Na tranzytówce nie czekaliśmy zatem praktycznie w ogóle. Wysiedliśmy, poszłam do toalety i już słyszałam nawoływanie na nasz lot do Dubaju.


Pierwsze wrażenia




Na te wakacje (jak zresztą na każde) pojechaliśmy bardzo pozytywnie nastawieni, ale również uzbrojeni w pewną rezerwę. Mieliśmy świadomość tego, że będziemy w kraju muzułmańskim, w którym obowiązuje prawo szariatu. Nie można więc było czuć się tak swobodnie, jak w Europie.
Moje pierwsze wrażenia były również lekko zakłócone ze względu na chorobę, która trzymała mnie już na dwa tygodnie przed wyjazdem, a w samolocie przybrała astronomiczne rozmiary. Ale o tym później...
Pierwszym zaskoczeniem była toaleta lotniskowa. Okazało się, że wylądowaliśmy na najmniej reprezentacyjnym terminalu i zamiast znanego sedesu, powitała mnie dziura w podłodze. :)
Od początku można było również odczuć 'inność' miejsca, w którym byliśmy. Wiele okienek odprawy, a przy każdym z nich Arabowie w chustkach i kondurach, albo Arabki w abajach i szejlach. Odprawa przeszła w miarę szybko i przyjemnie. Trochę się obawiałam, bo zabrałam ze sobą leki, a Dubaj ma bardzo surową politykę antynarkotykową. Wiele leków znajduje się na 'czarnej liście' i nie można ich przewozić do kraju. Lista ta jest ogromnie długa i jeżeli ktoś bierze ze sobą jakiekolwiek leki, warto ją sprawdzić. Nie sposób przejść przez nią całą, ale z tego co zauważyłam znajdują się na niej przede wszystkim substancje psychoaktywne, jak antydepresanty, leki na schizofrenię itp. Jeżeli więc zażywa się leki na poważniejsze schorzenia, lepiej je sprawdzić. Nie chcemy przecież trafić do dubajskiego więzienia :)



Oczywiście na wstępie uderzyła nas zmiana klimatu. Przylatując w styczniu z Europy w środek pustyni możemy oczekiwać różnicy temperatur rzędu co najmniej 20 stopni. Ale co zaskakuje przede wszystkim - kompletny brak świadomości tego, że jest się na wspomnianym środku pustyni. Pustynię widać z poziomu samolotu. Na miejscu wita nas nowoczesna, lśniąca, modernistyczna metropolia. 'Lśniąca' to dobre słowo. W Dubaju wszystko lśni. Chodniki i ulice są zamiatane (a nawet myte!) cały czas. Szyby budynków odbijają niebo niczym lustro, a w niektórych miejscach zamiast chodników ułożone są płytki, które nieustannie ktoś przemywa mopem. Czasami tylko w odleglejszych częściach Dubaju, które nie mają jeszcze tak rozwiniętej infrastruktury, zdarzy się trochę poszurać butami po piachu :)
Ostatnią rzeczą, która przychodzi mi na myśl są nawoływania do modlitwy (salat), które odbywa się pięć razy dziennie. Nieważne gdzie jesteś - na pewno je usłyszysz. Meczety znajdują się bowiem na każdym rogu, a jeśli akurat żadnego nie ma w pobliżu, to nawoływanie poleci z głośników w centrum handlowym. Niektórzy idą do meczetu się pomodlić, inni czasami zwyczajnie rozkładają maty na chodniku i modlą się wśród tłumu przechodniów. Czasami niektóre meczety, znajdujące się w środku miasta, pękają w szwach. Wtedy cały plac, chodnik czy parking przed nimi jest wypełniony tłumem modlących się wiernych. Niesamowity, a zaraz dziwny widok.


O czym należy pamiętać

Odpowiedni ubiór

Emiraty to kraj muzułmański i mimo, że zachodnie obyczaje przenikają się tutaj ze wschodnimi, należy pamiętać o tym gdzie jesteśmy i jakie zasady tu obowiązują. Z tego co zauważyliśmy mieszkańcy są bardzo elastyczni i pozwalają turystom na dosyć dużą swobodę (która nie mogłaby mieć miejsca w bardziej konserwatywnych krajach), niemniej istnieją jasno sprecyzowane zasady - w miejscach publicznych (centra handlowe, kina, restauracje) powinniśmy zasłaniać ramiona i kolana. Wchodząc do meczetu idealnie byłoby mieć długie, luźniejsze spodnie i długi rękaw. Do większości meczetów wstęp mają tylko muzułmanie.

Alkohol

Spożycie alkoholu nie jest mile widziane. Wprawdzie można go dostać w niektórych restauracjach i w niektórych hotelach (my się z tym nie spotkaliśmy), ale spożywanie alkoholu w miejscach publicznych lub nawet przebywanie nietrzeźwym w miejscu publicznym jest surowo zabronione (i mówimy tu o karach więzienia). Jeśli więc nie musimy (a dlaczego mielibyśmy musieć?), lepiej nie ryzykować.

Narkotyki

Jak już wspominałam wcześniej - tolerancja 0%. Nawet za tzw. 'miękkie narkotyki', posiadane w znikomych ilościach trafia się od razu do więzienia. W poważniejszych przypadkach możliwa jest nawet kara śmierci.

Przestępczość

Kilka źródeł do których sięgnęłam podaje, że Dubaj należy do najbezpieczniejszych miast na świecie. Przestępczość praktycznie w ogóle tutaj nie istnieje. W sumie wydaje się to dosyć logiczne - ograniczony dostęp do alkoholu, zero tolerancji dla narkotyków w każdej formie, zakaz posiadania broni, ... To wszystko sprawia, że w Dubaju poczujemy się bezpiecznie nawet spacerując po mieście nocą.

Fotografowanie

W Emiratach istnieje zakaz fotografowania prywatnych rezydencji oraz przypadkowych ludzi mijanych na ulicy (zwłaszcza kobiet). Muzułmanie przywiązują ogromną wagę do prywatności. Chcąc zrobić komuś zdjęcie, należy wcześniej zapytać o zgodę. Oczywiście istnieją również podstawowe zasady bezpieczeństwa, jak zakaz fotografowania placówek rządowych, ambasad, lotnisk itp.

Spożywanie wieprzowiny

Muzułmanie nie spożywają wieprzowiny w ogóle. Ma to podłoże religijne. W niektórych, większych sklepach można znaleźć małe sekcje z mięsem wieprzowym, ale pod żadnym pozorem nie należy próbować namawiać muzułmanina do zjedzenia wieprzowiny lub częstować wieprzowiną. Może to zostać odebrane, jako próba obrażenia.

Temperatury

Jadąc do Dubaju należy dokładnie przemyśleć datę podróży. Nie radziłabym ekscytacji i pochopnego kliknięcia tanich biletów w lipcu lub sierpniu. 'Ale dlaczego? Przecież to środek sezonu!' mógłby ktoś zapytać. Otóż nie. Szczyt sezonu turystycznego w Dubaju to nasza zima. Ewentualnie późna jesień/wczesna wiosna. Wtedy temperatury oscylują w okolicach 23-27 stopni w najchłodniejszych miesiącach. W lecie temperatury osiągają nawet 50 stopni, co całkowicie uniemożliwia zwiedzanie. Oczywiście o dobrym kremie z filtrem nie muszę wspominać :)


Gdzie spaliśmy?

Emiraty nie należą do niskobudżetowych destynacji. Sam bilet nie jest stosunkowo drogi, ale hotele, usługi i produkty do tanich nie należą. Wybraliśmy więc przeciętny cenowo hotel w przyzwoitym standardzie, ale bez większych udogodnień. Przez cały tydzień zostaliśmy w jednym z hoteli sieci Grand Midwest. I nie mogę powiedzieć, żebyśmy byli z niego szczególnie zadowoleni. Przede wszystkim po wielogodzinnej podróży zostaliśmy przetransferowani z jednej siedziby hotelu, do drugiej z powodu 'pomyłek w zakwaterowaniu'. Obsługa recepcji nie należała do najlepszych i sprzątanie pokoi (mimo, że codzienne), nie było na zbyt wysokim poziomie. W dodatku klimatyzacja działała bardzo dziwnie - przez cały czas bardzo intensywnie chłodziła. Także w Dubaju spałam pod grubą kołdrą :) Bez klimatyzacji było z kolei za gorąco. Hotele te oferują apartamenty typu studio albo one bedroom, które same w sobie są całkiem niezłe. Mieliśmy przestronny salon z telewizorem i kanapą, połączony z kuchnią wyposażoną w mikrofalówkę, podstawowe przybory kuchenne, piekarnik i pralkę. Do tego w miarę przestronna sypialna z dużym łóżkiem i szafą. W naszym apartamencie była jedna łazienka z wanną i jedna dodatkowa toaleta. Komunikacja z obiektu Grand Midwest View była bardzo dobra. Mieliśmy około 20 minut piechotą do dużego centrum handlowego Mall of the Emirates i około 5 - 10 minut piechotą do stacji metra. Dojazd do centrum miasta zajmował około 10 minut.


Poruszanie się po Emiratach

Najlepszym sposobem poruszania się po Emiratach jest metro albo taksówki. Mimo, że paliwo jest tam bardzo tanie, to za taksówkę nie zapłacimy groszy. Ceny są porównywalne do tych w Polsce. Metro jest bardzo dobrze rozwinięte, a pociąg pojawia się na stacji co 1-2 minuty. Wszystkie przystanki w Dubaju są nowoczesne i w pełni klimatyzowane. Dlatego warto mieć zawsze ze sobą coś z długim rękawem, bo czasami można w nich nawet zmarznąć.

Stacja metra

W metrze obowiązuje zakaz jedzenia i picia. Wynika to z chęci zachowania czystości w wagonach.


Wagon metra

Dodatkowo wydzielona są specjalne wagony dla kobiet. Będąc mężczyzną należy być ostrożnym, by do nich nie wsiąść. Za przebywanie w złym wagonie grozi kara pieniężna. Wagony dla kobiet są specjalnie oznakowane - na różowo (a jakżeby inaczej! :)).
System biletowy w Dubaju jest totalnie pokręcony. Wydaliśmy z pewności dużo za dużo zanim ogarnęliśmy o co w tym wszystkim chodzi. W każdym razie przy kupnie biletu wydawana jest karta. Za wydanie owej karty uiszczana jest opłata wliczona w cenę biletu. Można też zapłacić więcej za kartę, którą można wielokrotnie doładowywać. Doładowania można dokonać w kasie lub w automacie. Doładowując wykupujemy coś na wzór 'kredytów', które naliczane są co stację. Żeby można było w ogóle wejść do metra należy mieć kartę doładowaną wartością pozwalająca na przejazd metrem tam i z powrotem. Skomplikowane :) Karty te działają również na przejazdy autobusowe. Wchodząc i wychodząc z autobusu musimy ją zeskanować. Wtedy odpowiednia opłata zostanie pobrana z karty.
Poruszanie się pomiędzy miastami jest według mnie trochę skomplikowane i nie takie tanie. Czasami lepiej wykupić miejsce w autobusie turystycznym - wcale nie wychodzi drożej.
Nie polecam pieszych wycieczek. W Emiratach większość mieszkańców porusza się samochodami, dlatego też w niektórych częściach miasta brakuje chodników. Spacer ulicą lub poboczem nie należy do ciekawych doświadczeń.
Można również wypożyczyć samochód (wersja dla odważnych!). Miejscowi jeżdżą jednak jak wariaci. Wszędzie słychać klaksony, a na rondach każdy porusza się wedle swoich zasad - ogółem panuje lekki chaos.


Co zobaczyć?

Dubai

Najogólniej rzecz ujmując Dubaj można podzielić na starą, tradycyjną część i tę nową - biznesową. Chcąc zaczerpnąć trochę z historii miasta warto wybrać się w okolice Dubai Creek. I koniecznie przepłynąć się tam tradycyjną taksówką wodną. W okolicy znajdują się również tradycyjne souki, czyli targowiska, wypełnione kramami i pełne nagabujących sprzedawców. Miejsce tylko dla ludzi z wysokim poziomem asertywności. Często różne souki rozmieszczone są w pewnej odległości i rozdzielone 'tematycznie'. Najpopularniejsze wśród turystów są te z przyprawami i złotem. Jeśli ktoś ma obawy przed rejsem taksówką wodną (której konstrukcja jest bardzo wątpliwa) można pokusić się o rejs Dhaw, czyli arabskim statkiem. Wypróbowaliśmy oba - rejs statkiem trwa około 30-40 minut i fajnie jest zobaczyć miasto z innej perspektywy. Transport taksówką wodną z jednego brzegu na drugi trwa natomiast kilka minut i też stanowi miłe doświadczenie. W okolicy znajduje się także muzeum dubajskie. Niestety, kiedy do niego dotarliśmy, było już zamknięte. Ogólnie traktuje ono o historii miasta i o tworzeniu potężnej metropolii z pustynnego plemienia.


Moje trampki w czasie rejsu na abrze :)

Łodzie rybackie

Przystań, a w tle architektura starego Dubaju

Dhaw - niestety jedyne zdjęcie, jakie posiadałam

A w Dubaju taksówki jeżdżą tak! :)

Tradycyjny souk - stragany i handel uliczny

Przypadkowo spotkana perełka

Druga część Dubaju to centrum biznesu, stolica przepychu i wcielenia hasła 'niemożliwe nie istnieje' w życie. Oczywiście punktem rozpoznawalnym Dubaju jest Burj Khalifa, czyli największy budynek na świecie, liczący 829 metrów i 163 piętra użytkowe. Trzeba się mocno odchylić, żeby zobaczyć jego wierzchołek i jest to absolutny 'must-see' podczas dubajowej wycieczki. Istnieje możliwość wyjechania na punkt widokowy znajdujący się na 124 piętrze (koszt 125 dirhamów, czyli ok 130zł/os) lub wyjechać aż na piętro 148 (koszt około 350 AED, czyli 363zł/os). Wybraliśmy pierwszą opcję i doświadczenie było naprawdę świetne. Całe wnętrze zaprojektowane jest w nieziemski sposób. Dodatkowo czeka nas przejazd trzecią, pod względem szybkości, windą na świecie. Przy genialnych efektach wizualnych i świetnej muzyce znajdziemy się na 148 piętrze już po minucie. Widok jest naprawdę rewelacyjny, ale trzeba się liczyć z tym, że jest to wyłącznie punkt widokowy. Wprawdzie nie ma limitu czasowego, ale 40 minut to wystarczająco, żeby przejść się w około, zrobić kilka zdjęć i zwyczajnie spędzić trochę czasu na podziwianiu panoramy miasta. Bilety można zabookować tu.

Długa droga w dół :)

Mąż podziwia :)

Dubaj z góry
Burj z dołu - ciężko ująć go całego na zdjęciu

Bezpośrednio przy Burju Khalifa znajduje się Dubai Mall, czyli coś dla fanów zakupów. Jest to druga co do wielkości galeria handlowa na świecie. Na powierzchni prawie 113 hektarów mieści się 1200 sklepów i około 120 restauracji i kawiarni. A Galeria jest nadal w budowie :) Znajduje się w nim także lodowisko o rozmiarach olimpijskich, olbrzymia fontanna oraz oceanarium. posiadające największy na świecie panel do obserwacji (liczący 32.88 m szerokości, 8.3 m wysokości, 750 mm grubości  i ważący 245,614 kg). Jest on w stanie znieść nacisk 10 milionów litrów wody. Mimo swojej grubości jest on bardzo przejrzysty i pozwala z powodzeniem podziwiać ponad  33 000 stworzonek pływających w jego wodach. Sam panel jest widoczny dla wszystkich, natomiast przejście tunelem wewnątrz oraz dalsza część oceanarium jest dodatkowo płatna (100 AED = 104 zł/os). Weszliśmy, sprawdziliśmy. Tunel to bardzo fajna sprawa, chociaż oczekiwałam, że będzie dłuższy. W całym oceanarium można podziwiać wiele gatunków ryb i gadów, aczkolwiek w niektórych zbiornikach były one okropnie stłoczone i zwyczajnie żal mi ich było... Niestety nie posiadam wielu zdjęć z akwarium, gdyż światło nie było sprzyjające. Więcej można poczytać i zobaczyć na oficjalnej stronie.
Przy Burju Khalifa znajdują się także tańczące fontanny Dubaju i jest to absolutny punkt programu! Pokazy zaczynają się wieczorem i są to krótkie przedstawienia w pewnych interwałach czasowych. Mogę zagwarantować ciarki na plecach, podczas przyglądania się jak woda tryska 150 metrów wzwyż, tworząc niezapomniany spektakl z udziałem światła i muzyki. Woda rzeczywiście tańczy do tradycyjnej muzyki arabskiej lub muzyki nowoczesnej, tworząc niezapomniane wrażenia. Dodatkową atrakcją jest pokaz wizualizacji na całej powierzchni Burja Khalifa.
Koniecznie trzeba się także wybrać na wycieczkę po wyspie palmowej (Pam Jumeirah). Na pewno nie raz można ją zobaczyć na zdjęciach. Było w okół niej wiele szumu, jako, że to sztuczny twór wybudowany na wodzie. Wydawać by się mogło, że palma będzie stosunkowo niewielka i łatwo będzie ją przejść wzdłuż i wszerz. Nic bardziej mylnego. Jakie było nasze zdziwienie, gdy okazało się, że po palmie przez dłuższą chwilę jechaliśmy autobusem! Sama linia brzegowa palmy ma długość 75 km, a do jej wybudowania wykorzystano 93 miliony metrów sześciennych piasku i 7 milionów ton głazu. Palma zbudowana jest z pnia, wzdłuż którego biegnie główna droga (dostępna dla wszystkich). Na jej 16 odgałęzieniach (liściach) znajdują się zazwyczaj prywatne apartamenty, z  których każdy ma dostęp do prywatnej plaży (od tak, zamiast ogródka :) ). Na końcu palmy, czyli na jej koronie znajduje się jeden z luksusowych hoteli - Atlantis de Palm.

Palm Jumeirah

Atlantis de Palm

Mówiąc o hotelach, warto również wspomnieć o siedmiogwiazdkowym (Tak, tak - nic mi się nie pomyliło. Specjalnie dla tego hotelu podniesiono skalę) hotelu Burj Al Arab. To właśnie ten hotel, wybudowany na wzór żagla, posiadał kiedyś miano wizytówki Dubaju. Do czasu, aż została mu ona bezczelnie odebrana przez Burj Khalifa. Dużemu wszystko wolno :) Sam hotel nie robi wielkiego wrażenie z zewnątrz. Warto jednak o nim poczytać, bo nie każdy hotel posiada np. lądowisko dla helikopterów na dachu. Warto natomiast wybrać się w te rejony jeżeli jest się fanem plażowania. W pobliżu Burj Al Arab znajduje się bowiem największa, publiczna plaża w Dubaju. Oblewa ją czyściutka, turkusowa woda Zatoki Arabskiej.

Burj Al Arab - widok z plaży
Niedaleko od Burj Al Arab znajduje się również kolejny souk. Jest on jednak bardzo drogi. Możemy tam dostać m.in. perskie dywany. Wokół niego roztacza się genialna, ukryta promenada z wieloma restauracjami i kawiarniami (niestety też dosyć drogimi). Mimo wszystko polecam na spacer.

Ukryte miejsca - zacisze obok gwarnego souku.

Kawiarnia na promenadzie

Brama prowadząca na souk

Całą dzielnicą, która z pewnością musi się znaleźć na liście do odhaczenia, jest Dubai Marina. Spędziliśmy tam pół dnia spacerując, podziwiając architekturę (wybudowano tam najwyższe budynki mieszkalne w Dubaju, które sięgają 100 pięter), spacerując po plaży itd. Dubaj Marina to pewna całość. Widzieliście kiedyś wizualizację osiedli, które mają być budowane, w których wszystko do siebie pasuje, wszystko idealnie się komponuje, jest doskonale czyste, a trawa równo przycięta? Później osiedle zostało wybudowane i nabywcy dostali obuchem w głowę, bo wizualizacja znacznie odbiegała od rzeczywistości. Cóż, nie w Marinie. Marina wygląda jak z obrazka. Wygląda dokładnie, jak fantazja twórcy. Każdy metr kwadratowy jest zagospodarowany w taki sposób, żeby współgrał z całością. Mogę śmiało powiedzieć - jest to osiedle/dzielnica idealna. Od sztucznego jeziora, na którym cumują jachty, przez deptak do spacerów/joggingu, strefy dla rodzin, po krystalicznie czyste szyby drapaczy chmur.

Jachty na marinie

Kto chciałby tu mieszkać?

Deptak

Jadna z restauracji przy deptaku
Dosyć popularnym punktem na mapie Dubaju są również jego ogrody - Dubai Miracle Gardens - a więc ogromny teren, na którym powstało mnóstwo kompozycji z kwiatów i owoców. Jest w tym trochę z bajki, a trochę z kiczu. Mimo wszystko warto było je zobaczyć, bo jeszcze nigdy nie spotkałam się z niczym podobnym i wkład pracy, który musiał zostać w to włożony, z pewnością podziwiam. Niekoniecznie mój klimat, ale wiele osób, którym pokazywałam zdjęcia bardzo się podobało :) Wstęp to 30 AED, a więcej informacji można znaleźć na stronie.



Zamek z pomarańczy
Przez przypadek trafiliśmy również do motylarium (myśleliśmy, że to Miracle Gardens). Ta przyjemność jest dosyć kosztowna (50 AED) i szczerze mówiąc nie polecam. Pierwsza sala jest zupełnie chora, bo składa się z obrazów stworzonych z martwych motyli. Kolejno wchodzi się do właściwego motylarium, gdzie motyle latają wszędzie, siadają ludziom na głowach, rękach itd ... Niestety według mnie widać, ze zwierzęta się męczą, więc krótko - nie popieram. Ale wrzucam kilka zdjęć dla zainteresowanych.

Czy jest ktoś, kto mi powie, że to nie jest chore?



To telegraficzny skrót Dubaju - perły pustyni. Ciężko byłoby ująć w nim wszystko, co widzieliśmy i czego doświadczyliśmy, ale mam nadzieję, że przestawiłam po krótce najważniejsze miejsca i doświadczenia.
W kolejnej części napiszę o Abu Dhabi i Sharjah. :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz